W straszeniu dziennikarzy więzieniem nie chodzi o rację, ale o to, by się bali

Radca prawny Krzysztof Pluta, od 26 lat reprezentujący media w sporach sądowych: – Na potrzeby jednego z procesów musieliśmy przetłumaczyć dziesiątki obcojęzycznych dokumentów. Gdy biuro tłumaczeń zobaczyło, że niektóre dotyczą polityka PiS, odmówiło przekładu. To pierwsza taka sytuacja.

Pomylony bohater

Ewa Siedlecka o tym, że sędzia Przemysław Radzik zapowiedział prywatny akt oskarżenia, dowiedziała się od kolegi. On o procesie przeczytał na Twitterze Radzika.

– Żadnego maila, wniosku o sprostowanie – Siedlecka pracuje w zawodzie od 1989 roku, od 2017 w „Polityce”. – Od razu sprawa karna.

Radzik to były prokurator i sędzia rejonowy z Krosna Odrzańskiego. W 2018 roku nominowany przez ministra Ziobrę na prezesa sądu i zastępcę rzecznika dyscyplinarnego dla sędziów. Dwa miesiące temu awansowany o kolejne dwa szczeble – do apelacyjnego. Znany ze ścigania tych niepokornych.

Bohaterem tekstu Siedleckiej został przez pomyłkę. W czerwcu 2019 dziennikarka, opisując na swoim blogu casus drugiego zastępcy rzecznika – sędziego Michała Lasoty – pomyliła nazwiska i przedstawianą sytuację przypisała Radzikowi. Chodziło o historię ujawnioną wcześniej przez Onet: błąd proceduralny sędziego Lasoty uniemożliwił skazanie gwałciciela na podstawie surowszego przepisu. Sędzia, dziś rozliczający innych, konsekwencji nie poniósł.

Radzik dzień po tekście Siedleckiej poinformował, że przypisanie mu działania kolegi Lasoty jest poniżające i naraża go na utratę zaufania. Dlatego składa do sądu prywatny akt oskarżenia o przestępstwo z art. 212 kodeksu karnego (zniesławienie). Grozi za to grzywna, ograniczenie wolności lub rok więzienia.

– Jestem dyslektyczką, mylę liczby, imiona, nazwiska – Ewa Siedlecka specjalizuje się w problematyce prawnej. – Wie o tym każdy redaktor, który ze mną kiedykolwiek pracował. Gdy tylko się zorientowałam, poprawiłam tekst, a pod nim zamieściłam przeprosiny. Ale według sędziego Radzika nazwiska pomyliłam celowo.

Co wolno sędziemu

Zanim warszawski sąd rejonowy uzna, że przypisywanie publicystce „Polityki” świadomego działania jest nielogiczne, a Radzik od wyroku się odwoła (proces trwa), Magdalena Gałczyńska z Onetu opublikuje głośny tekst o aferze hejterskiej. Ukaże się on w sierpniu 2019 i pokaże, że na komunikatorze internetowym WhatsApp powstała zamknięta grupa „Kasta” . Jej uczestnicy wymieniali się pomysłami na oczernianie sędziów krytycznych wobec PiS. W realizacji planów pomagała hejterka Emilia.

Na screenach nazwiska ludzi „dobrej zmiany”: sędziowie Arkadiusz Cichocki, Maciej Nawacki, Tomasz Szmydt czy Konrad Wytrykowski. Jest także były wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak, który w pierwszym odruchu poda się do dymisji. Inny pracownik resortu, sędzia Jakub Iwaniec, zostanie zwolniony. Do „Kasty” mieli należeć także Lasota i Radzik.

Siedlecka pisze wtedy w „Polityce”: „Do tej pory mamy zrzuty ekranu z urządzeń Emilii, a jej pełnomocnicy poinformowali, że ściągnęli też dane z serwera. Ale to są dane dotyczące jej urządzeń. Prokuratura nie zabezpieczyła urządzeń sędziów występujących w tej aferze. Jeśli jakieś dowody były na nośnikach sędziów – to już ich nie ma. A może nie ma nawet samych nośników. Pamiętamy, że gdy Zbigniew Ziobro za poprzednich rządów PiS po przegranych wyborach oddawał służbowy sprzęt, dysk twardy był zdewastowany. Wyjaśnił, że laptop miał wypadek”.

Cztery dni później precedens: 25 pozwów i 21 prywatnych aktów oskarżenia, 10 mln zł zadośćuczynienia. Sędziowie pozywają media informujące o grupie „Kasta”: „Fakt”, Onet, „Wyborczą”, OKO.press i mecenasa Romana Giertycha.

Magdalena Gałczyńska: – Z doniesień prorządowych mediów wiem, że trzech sędziów złożyło przeciwko mnie prywatne akty oskarżenia. Formalnie nie otrzymałam żadnego potwierdzenia. Nie zostałam wezwana do mediacji ani przesłuchana w charakterze świadka przez prokuraturę badającą aferę hejterską. Wygląda to tak, jakby w ogłoszeniu pozwów chodziło o uciszenie dziennikarzy.

Tego wam nigdy nie zapomnę

W kolejnych dniach Siedlecka publikuje informację, że podczas rozprawy w Sądzie Okręgowym w Warszawie sędzia Anna Bator-Ciesielska odmówiła orzekania z Przemysławem Radzikiem. „To pierwszy przypadek, gdy sędzia formalnie odmówił sądzenia z człowiekiem, co do którego nieskazitelności ma wątpliwości” – zauważa.

Na początku września stacja TVN 24 próbuje porozmawiać z Radzikiem. Złapany na korytarzu mówi do kamery: „Pani sędzia zrobiła coś takiego, że na podstawie doniesień medialnych – nieprawdziwych, fałszywych – odmówiła orzekania z innym sędzią. To jest niepojęte, w dziejach Europy to się nie zdarzyło (…). Moja matka płacze i wy macie to gdzieś. Tego wam nigdy nie zapomnę. Nigdy. Jako człowiek i jako sędzia. Nigdy”.

Dzień później za te słowa przeprasza. Ale z pozywania nie rezygnuje – walczy o zakaz publikacji materiałów na swój temat w TVN i „Wyborczej”. Sąd się na to nie godzi.

Ewa Siedlecka: – Uważam, że Przemysław Radzik nadużywa prawa do sądu. Błąd naprawiłam, przeprosiłam, więcej się to nie powtórzyło. Dodatkowo, składając pozew, stawia w trudnej sytuacji sędziego, któremu przyjdzie sprawę rozpatrywać. Bo trudno nie myśleć, że niekorzystne dla rzecznika dyscyplinarnego orzeczenie może mieć swoje konsekwencje.

Jakie? – pytam.

– Kontrola w wydziale, analiza akt postępowań sądowych czy terminowości sporządzanych uzasadnień. Jeszcze kilka lat temu sędzia ścigający dziennikarzy to był ewenement – Siedlecką oskarżyli także Nawacki i Wytrykowski za to, że wiązała ich z aferą hejterską. – W środowisku sędziowskim uważało się, że nie wypada, by sędzia zwracał się przeciw dziennikarzowi do sądu.

– Dziś każdy piszący krytyczny tekst o obecnej władzy, a za takich uważam też sędziów, którzy skorzystali na „dobrej zmianie”, ma wiedzieć, że ryzykuje. Skutki tych działań będą wielowymiarowe. Dziennikarze zaczną ostrożnie dobierać nie tylko słowa, ale i tematy.
Jesteś ostrożniejsza?

– Odczuwam presję, ale nie wpływa to na dobór tematów. Rola oskarżonej nie jest miła. Trzeba w obecności osoby, która cię oskarża, odpowiadać na osobiste pytania o stan rodzinny, majątkowy, zdrowie psychiczne. To nic ekstraordynaryjnego w procesie karnym, ale patrząc na człowieka u władzy skrupulatnie i ostentacyjnie wszystko notującego, można poczuć się nieswojo.

*****
Czytaj więcej na Wyborcza.pl

Reportaż ukazał się 7 czerwca 2021 r. w „Dużym Formacie”. Rys. Igor Morski.

Tekstu możesz też posłuchać w podcaście „Gazety Wyborczej” MISTRZOWIE SŁOWA: Maria Seweryn czyta reportaż Włodkowskiej „Wyrok za pytania”.